Pokazywałam Wam moje zmagania z koszykiem,z tym poszło całkiem nieźle kataklizm dopiero nadciągał hehe.Doszłam bowiem do wniosku że gdzie ja z nim pójdę ,przecież nie daj boże znajdzie się w pobliżu jakiś kieszonkowiec to moje drobiazgi w tym koszyczku aż się będą prosiły "weź mnie ".W mojej głowie zaświtała pewna koncepcja ale ... no właśnie trzeba było coś tam poszyć .I katastrofa .Ja lewa z szycia bez maszyny musiałam sobie poradzić z szyciem w rękach hehe .I tak zrobiłam 14 dziurek przez które jest przewleczona wstążka i zrobiłam kanalik na sznurek (ja dałam cienką wstążkę tak do kompletu).Kilka dni się z tym męczyłam nie powiem i sama nie wiem czy jeszcze się kiedyś podejmę takiego wyzwania ale po wielkich trudach i bojach jest upragniony KONIEC.Mam nadzieję że Wam się spodoba bo ja jestem z siebie mega dumna że go skończyłam a w szczególności to szycie .Dzisiaj Anny więc wszystkim Aniom wszystkiego dobrego życzę a ja jutro na imprezkę imieninową się wybieram do teściowej i tam właśnie będzie test mojego koszyka hehe.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo słońca na nadchodzące dni :)